Quantcast
Channel: Galeria Pasionkowa» Zdjęcia
Viewing all articles
Browse latest Browse all 8

Kraków zimową porą

$
0
0

14 grudnia 2012 r., Kraków.

Wycieczkę rozpoczęliśmy od celu naszej podróży, czyli od Jarmarku Świątecznego na krakowskim rynku. A tam znaleźliśmy:

1. Ozdóbki na choinkę.

2. Chleb ze smalcem (nie poczęstowaliśmy się – to nie był jarski smalec…).

3. Aniołki i bałwanki na choinkę (nie kupiłam, bo dostałam oczopląsów i nie wiedziałam, co wybrać, a i ceny nie sprzyjały).

4. Betlejki z drewna.

5. Stoisko z porcelaną,  gdzie oprócz wielkiego dzbanka, były również porcelanowe koty (nie zrobiłam zdjęcia, bo dwóch panów sprzedawców groźnie na mnie patrzyło), a jednego z nich NzM niezwłocznie dla mnie nabył. :)

6. Gigantodzbanek.

7. Słomkowego miśka pilnującego miodu

8. i woskowych świec.

9. Były przedmioty z drewna (ile dekupażowania by było! :) ),

10. w tym drewniane stołeczki i zabawidełka.

11. Spodobał mi się Kretek, ale ceny na Jarmarku – ku mojemu dużemu zaskoczeniu – bardziej sprzyjały zagranicznym turystom niż rodzimym… bibliotekarkom odwiedzającym Kraków.

12. Obrusy. Odwiedzam to stoisko co roku, przy różnych okazjach. Może nawet kiedyś kupię sobie jakiś obrus, na którym i tak uwali swój puchaty zadek nasza Trikolorka. :)

A jeśli ktoś zgłodniał, to mógł raczyć się pierniczkami:

13. bez napisów

14. albo z napisami (inwencja twórcza, jak widać, czasami nie zna granic…).

15. Nie ominęliśmy też znanego nam już stoiska z ulubionymi kubkami Baraniastego. Ulubionymi, bo mają (ponoć) idealną pojemność na popołudniową herbatkę – 1 l. :)

A potem poszliśmy zobaczyć co słychać u smoka.

16. Minęliśmy zimowy Wawel,


a już nad Wisłą zmroził mnie taki widok (mnie już powoli zamarzały dłonie, a tu babeczka – na rowerze!)

17. Czapka, kaptur, rękawice, ale jednak na rowerze. Wzbudziła mój szczery podziw. :)

A nad samą Wisłą już same atrakcje. ;)

18. Dryfujące na krze ptactwo.

19. Balon.

20. I kolejne moje wariacje na temat balonu.

21. Bardzo wdzięczny obiekt. ;)

Nagle usłyszeliśmy przekrzykujące się ptactwo wodne, a potem zobaczyliśmy taki obrazek:

22. Karmienie.

Oczywiście od razu zdecydowaliśmy, że „my też tak chcemy”. Ponieważ jednak w plecaku było tylko jabłko w lukrze na patyku i kilka bananów w czekoladzie, to niezwłocznie udaliśmy się na poszukiwania piekarni. :)

23. Tymczasem minęliśmy osamotnionego smoka (pustki „u smoka” to taki sam niesamowity widok, jak pusty, bezludny Trakt Królewski – ja to naprawdę widziałam, ale nie zrobiłam zdjęcia, bo i tak by mi nikt nie uwierzył ;) ),

24. który ze smutku sobie zionął.

25. A potem jeszcze raz. (Na wszelki wypadek schowałam się za NzM, który robił to zdjęcie, żeby się nie okazało, że smok chce sobie na drugie śniadanie przypiec i pożreć jakąś owcę, która przyjechała przypadkiem na wycieczkę do Krakowa…) :D

Kiedy już nabyliśmy niezbędne do karmienia ptactwa utensylia (piekarnia czekała sobie za rogiem, tak po prostu), to rozpoczęła się uczta. Pierzaści opychali się chlebkiem, Baraniasty, jak na ptaszko-hodowcę przystało, karmił, a ja fociłam, fociłam i fociłam. Potem mi zamarzły dłonie więc… fociłam dalej (do tej pory nie wiem jak). :)

26. Ślizgiem po chlebek.

27. Kaczka-jędza: Hej, to było moje!

28. Jestem kaczor. Pan Kaczor.

29. Chodzę po wodzie! Umiesz tak?

30. Kolorowo od kaczuch. :)

31. Pod słońce.

32. A ta niesamowita wrona siedziała grzecznie i czekała aż Baraniasty rzuci, a jak rzucał, to zrywała się i łapała kawałki chleba w locie. :)

33. A potem przypłynęły łabędzie.

34. Gęsiego, proszę państwa, gęsiego!

35. Mnogość gatunków.

36. Łyska z obstawą.

37. Chleb rzucili! Kłębimy się!

38. Łabędzia młodzież kazała podziwiać się w oddali. (Łabędź niemymłode przez pierwszy rok życia są brązowe, stopniowo bielejąc.)

39. Nikt nie był nikomu dłużny i kradzież smakowitego kawałka była należycie karana.

40. (szczypaniem w kuper na przykład)

41. Nie pomagało karmienie łabędzi „dodziobnie”,

42. bo przy dziobie zanurzonym w wodzie (żeby rozmiękczyć chleb), pojawiały sie zaraz kwaczące entuzjastki…

43. Kara za kradzież była dotkliwa… chociaż czasem spotykała ona niewinnych. ;)

44. Posiłek należało uzupełnić sałatką (to znaczy – planktonikiem).

45. A na koniec wszyscy odpłynęli… do kolejnej grupy turystów wyposażonych w, tym razem, cztery bochenki chleba.

46. A pani kaczka pomachała nam na do widzenia. :)

47. Przy brzegu przechadzał się daleki krewny naszej Straciatelli. ;)

48. Idąc w stronę rynku spotkaliśmy Czułego Barbarzyńcę (i jaki genialny ekslibris!),

49. czytającego anioła,

50. i pana w okienku, który grał na trąbce. ;)

51. Nasza dzielna (i zasolona) Duża Bordowa zawiozła nas do domku,

52. i tak zakończyliśmy nasz wycieczkowy dzień (widok z okna, widać oczka siatki) ;)

 


Viewing all articles
Browse latest Browse all 8

Latest Images